Na trasie naszego kulinarnego spaceru po Radomiu nie mogło zabraknąć tego lokalu. Od lat jesteśmy jego klientami. Tu oczywiście nie ma mowy o wykwintnej kuchni, bo to prosta pierogarnia z przepisami osadzonymi w tradycjach najbliższego wschodu.
Jako się rzekło - zmęczonym po całym dniu w pracy, nie uśmiechało się nam stanie przy garach. Matrioszka była więc naturalnym wyborem. Jak widzicie, od początku nie ukrywam swego pozytywnego nastawienia do Matrioszki, ale ocena dotyczyć będzie tylko i wyłącznie tej jednej wizyty i zjedzonych podczas niej dań. A nuż kucharze z Matrioszki mieli słabszy dzień. Sprawdźmy.
Matrioszka to nie jest lokal ma okładkę magazynu "Poradnik restauratora". Skromny, niedawno odnowiony wystrój. Na ścianie właściciele* zdjęcia ze znanymi gośćmi m.in. z Kękę, który tu lubi zajrzeć. Ledwie kilka stolików. Zamawia się przy barze, obsługa donosi danie do stolika. Menu nie jest rozbudowane, ale zawsze są tu do wzięcia dania sezonowe. Jak np. pierogi z malinami, czy ostatnio knedle ze śliwkami. My zamówiliśmy tradycyjnie: pielmienie, soliankę i chinkali.
Dwie zupy i jedna porcja drugiego dania na dwoje. Wersja, można by rzec, oszczędnościowa. Ale uwierzcie - "talerz pożywnej zupki" i pół porcji chinkali na głowę wystarczy, by w Matrioszce dwie osoby najadły się do syta.
Ania jak zawsze zamówiła pielmienie. To pierożki z cienkiego ciasta nadziewane farszem mięsnym. W Matrioszce podawane są w parującym rosole. Ania jest "zupiarą" - to, że zawsze wybiera tu pielmieni jest więc komplementem samym w sobie. I tym razem, się nie zawiodła. Połykała kolejne łyżki dania z tym dobrze mi znanym wyrazem satysfakcji na twarzy. Zapytana czy smakowało, nie zaskoczyła - odpowiedziała krótko: - Jak zwykle świetne.
Moja solianka też trzymała matrioszkowy, czyli wysoki poziom. To co lubię najbardziej w tej gulaszowej zupie, to jej kwaskowość - nie jakaś przytłaczająca, ale jakby nieśmiało przebijająca się poprzez misz-maszowy smak mocno przyprawionych kawałków różnych mięs i warzyw. Gęstość w sam raz, to wciąż zupa, nie gulasz. Zbieranie jej ostatków z brzegów talerza porwaną pszenną bułką, to jeden z momentów na jakie się czeka - z serii tych, które "tygrysy lubią najbardziej".
Na drugie danie - chinkali, tradycyjny gruziński przysmak. Pierogi w kształcie sakiewek wypełnione mięsną kulką zatopioną w bulionie. W Matrioszce są najmniejsze chinkali z wielu jakie jadłem w innych miejscach. I ma jest niezaprzeczalnie duży plus. Ale o tym za chwilę.
Otóż, oryginalnym sposobem jedzenia sakiewek chinkali jest uchwycenie za ich górny ogonek, nadgryzienie dołu i wyssanie bulionu. Dopiero potem pałaszuje się resztę pieroga. Nie wszyscy o tym wiedzą i tradycyjne rozkrajają pieroga przy użyciu noża i widelca. Jeszcze inni wiedzą, ale nie uważają, za właściwe jedzenie pierogów gołymi rękoma. Tak jest z moją Anią. Tak więc rozkrawa ona chinkali, a cały smakowity płyn z sakiewki rozlewa się po płaskim talerzu. Męczy się później biedactwo, by go zebrać. Oczywiście najlepszym sposobem byłoby wypicie go bezpośrednio z talerza, ale zdaniem Ani też "tak nie wypada".
A teraz o rzeczonym, niezaprzeczalnym dużym plusie chinkali z Matrioszki. Dzięki niewielkim rozmiarom jem każdy pieróg z osobna łyżką i w całości umieszczam w ustach. Następujące potem przegryzanie pieroga i rozlewanie się bulionu po języku, to najlepsze chwile całego posiłku. Tu wyjaśnię tylko, że - dla niektórych (jak np. dla mojej "współkonsumentki") to małe chinkali wciąż może być za duże, by na raz zmieścić je w buzi. Niech żałują. Trzeba tylko odczekać dwie-trzy minuty od podania, nim weźmie się pierwszego pieroga. Bo podawane są naprawdę gorące i można się poparzyć.
W Matrioszce podają chinkali na swój własny sposób - bogato oblane pomidorowo-chrzanową pulpą posypaną natką pietruszki. Po przegryzieniu tak udekorowanej sakiewki naprawdę można mówić o poezji smaków. Więc Wam mówię - musicie tego spróbować. Sztos!
Na koniec ceny. Pielmienie 13,50 zł; solianka 12,50 zł; chinkali 21,50 zł. Za cały zamówiony posiłek: 47,50 zł.
Ogólna ocena smaków dla Matrioszki to ⭐⭐⭐⭐⭐⭐
gdzie:
⭐ niezjadliwe
⭐⭐ niesmaczne
⭐⭐⭐ da się zjeść
⭐⭐⭐⭐ smaczne
⭐⭐⭐⭐⭐ bardzo smaczne
⭐⭐⭐⭐⭐⭐ wybitne
⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐ niebo w gębie
Ocena stosunku jakości do ceny dla Matrioszki to 4️⃣
gdzie:
1️⃣ za drogo
2️⃣ mogłoby być taniej
3️⃣ w sam raz
4️⃣ tanio
5️⃣ taniej niż można się spodziewać
Matrioszka ul. Chrobrego 43 w Radomiu - POLECAMY!
* Właścicielem lokali jest Adrian "Adi" Plech - gitarzysta basowy zespołu Carrion. Na co dzień sam obsługuje gości wraz z żoną Katarzyną.