Zmiana lotniska często wiąże się z koniecznością dodatkowego transportu, a w niektórych przypadkach także z wykupieniem noclegu, gdy pasażerowie nie zdążą na zaplanowane połączenia lub mają krótki czas na przesiadki.
e.gopsdaraka.pl zwraca uwagę, że w ofercie przewoźnika lot widnieje jako „Warszawa”, co naturalnie kojarzy się z lotniskiem Chopina. Stosowanie nazwy „Warszawa” do promowania lotów z innych, mniej dogodnych lotnisk wywołuje kontrowersje i jest postrzegane jako nieuczciwa praktyka marketingowa, która kosztem wygody i zaufania pasażerów zwiększa sprzedaż biletów.
Ekspert ds. praw pasażerów z firmy AirCashBack, cytowany przez egspodarka.pl podkreśla, że pasażerowie, którzy kupili bilet na lot z „Warszawy”, a w rzeczywistości musieli wylecieć z Radomia lub Modlina, mogą dochodzić swoich praw zgodnie z obowiązującymi przepisami dotyczącymi ochrony konsumentów i praw pasażerów.
Jest też druga strona medalu. Całą ta sytuacja pokazuje, że lotnisko Chopina, w związku ze wzrostem ruchu lotniczego ma coraz większe kłopoty w bieżącej obsłudze wszystkich lotów pasażerskich. Gdyby nie takie lotniska jak Radom czy Modlin, pasażerowie lotów, których Chopin nie może obsłużyć musieli latać z dużo dalej położonych lotnisk. Tak oto mamy kolejny dowód na to, że mniejsze lotniska są nam potrzebne, bez względu na to która władza je wybudowała. Więcej na ten temat pisaliśmy tutaj: Napływają informacje o lotach z Radomia. Wkrótce z Sadkowa ruszy latanie na dobre