Ostatnio dosyć głośno było w mediach o liczbach jakie osiąga lotnisko Warszawa-Radom w obsłudze pasażerów. Po tym jak Polskie Porty Lotnicze (PPL) podały do wiadomości, że od początku roku skorzystało z niego ponad 50 tys. pasażerów, a w lipcu 18 068 osób, szybko porównano to z siódmym miesiącem roku ubiegłego, kiedy radomski port obsłużył 21 241 pasażerów. Podniosło się larum, że nie dość że ruch jest mizerny to jeszcze spada. To wszystko prawda, wszak jednak nie o te liczby chodzi.
I w związku z tymi słabymi wynikami i z audytem, który przewiduje wielomilionowe straty radomskiego portu w kolejnych latach, pojawiają się głosy by lotnisko przekazać wojsku lub w ogóle zamknąć. Na razie oba pomysły można odstawić na boczny tor, bo ani wojsko nie chce brać Sadkowa, ani PPL nie chce go oddawać. Po drugie PPL co najmniej do 2028 roku będzie podejmowało wszelkie kroki by lotnisko w Radomiu było nie świeciło pustkami. O wszystkim tym szczegółowo pisaliśmy TUTAJ.
Jednym ze sposobów jest odgórny podział ruchu lotniczego, o czym w ostatnim swym artykule pisze Piotr Wróblewski redaktor naczelny portalu raportwarszawski.pl.
– Niemal co tydzień lotnisko Chopina bije rekordy odprawionych pasażerów. Tylko w czerwcu z warszawskiego portu skorzystało 2,27 mln pasażerów. Jednego dnia padł absolutny rekord – 84 910 podróżnych. Wiadomo, że już teraz lotnisko jest na granicy wydolności. Choć przewoźnicy chcieliby uruchomić nowe połączenia, to zwyczajnie nie ma na nie miejsca - czytamy w raportwarszawski.pl
| Wizz Air robi zmiany. Zamiast z Warszawy wyloty z Radomia ►
Piotr Wróblewski przypomina w tym miejscu o pomyśle ministerstwa infrastruktur, by administracyjnie podzielić ruch na Mazowszu i 'nadwyżkę" z Okęcia przekierować do Radomia i Modlina. - Nie jest to jednak łatwa sprawa, ponieważ linie mogą się nie zgadzać, blokować przenosiny - zauważa Piotr Wróblewski.
Cóż to prawda, tylko gdy warto tu im uświadomić, że gdy port Chopina się zapcha, linie nie będą miały wyboru - albo będą latały na tych "nadwyżkowych" destynacjach z Radomia i Modlina ale w ogóle!
Piotr Wróblewski słusznie pisze, iż rozwiązaniem ma być rozbudowa lotniska Chopina, ale od razu dodaje: - Nie ma jednak najmniejszych szans, by dodatkowa przepustowość pojawiła się przed 2028 rokiem. A ten termin i tak jest optymistyczny. Rozbudowa jest na etapie prac projektowych.
Tak więc w ministerstwie pracują nad dokumentacją dotycząca podziału ruchu. - W tym miesiącu trafi do departamentu lotnictwa. Jest przygotowywana przez ekspertów z lotniska Chopina. Po przeanalizowaniu tych dokumentów zaczniemy rozmawiać z Komisją Europejską – mówi Maciej Lasek, wiceminister odpowiedzialny za lotnictwo.
| Lotnisko w Radomiu ma trzy lata na udowodnienie swojej przydatności ►
Jak przekonuje, „takie rozmowy nigdy nie są łatwe”. Komisja w pierwszej kolejności prosi o znalezienie ekonomicznych podstaw do przeniesienia, a dopiero potem bierze pod uwagę czasowy, administracyjny podział. Lasek przyznaje, że podział obowiązywałby do momentu, gdy zakończy się planowana rozbudowa lotniska Chopina. Na podobne rozwiązanie zdecydowali się np. Francuzi (lotniska w Paryżu) czy Włosi (Mediolan).
Komisja Europejska zgodziła się w przypadku Paryżu na administracyjny podział ruchu pomiędzy lotniska Charles-de-Gaulle, Paryż Orly i Paryż Le Bourget, a w przypadku Mediolanu pomiędzy Mediolan Malpensa, Mediolan Linate i Orio al Serio (Bergamo). Co więcej wydała też zg0dę na pomoc rządową na rzecz operatora francuskiego portu La Rochelle-Île de Ré.
Przewoźnicy podchodzą do pomysłu z rezerwą. Piotr Wróblewski cytuje Michała Kaczmarzyka, szefa Ryanaira na Polskę, który na początku lipca mówił: - Poza informacją, że pracujemy nad podziałem ruchu, nie doszło do konsultacji (z przewoźnikami - red.). Nasze rozumienie, jako przewoźnika, jest takie, że jeśli wprowadza się taki podział, to żeby komuś coś odebrać, a komuś innemu coś dać. Rozumiemy, że w głowach ministerstwa rodzi się pomysł „wyrzućmy z Chopina cały ruch nierozkładowy, a nierozkładowy rozłoży się między Modlinem a Radomiem”. Tak sobie to wyobrażam. Gdyby to szło w tym kierunku, to nie mamy nic przeciwko. Mamy kilka czarterów, ale główny ruch z Chopina to loty rozkładowe.
I znowu zgoda. Ale tak jest na dziś. I znów dochodzimy do pytania: Co zrobić, gdy lotnisko Chopina się zatka? I tu wszystkim tym, którzy chcą zamykać lotnisko w Radomiu warto przypomnieć, że wydano na nie 800 mln zł. I jest ono gotowe na przyjęcie kilku milionów pasażerów rocznie. Co powiecie za dwa, trzy lata pasażerom, którzy nie mogli latać Chopina - żeby jechali do Poznania, do Krakowa czy Lublina? Czy do Radomia i Modlinia - i bliżej i co istotne, wreszcie dobrze skomunikowane - godzinę drogi od centrum Warszawy.
| Maciej Lasek o lotnisku w Radomiu: To nie jest czas, aby się poddawać tu i teraz ►
Na koniec nasuwa się też logiczne pytanie, które może trochę wstrząsnąć tymi wszystkimi, którzy patrzą na sprawę z warszawskiego punktu widzenia. Lecz, tu z Radonia perspektywa jest trochę inna nakazuje zapytać jak poniżej.
Jeśli budowa lotniska w Radomiu za 800 mln zł jest określana niegospodarnością i marnotrawstwem, to czy wobec tego, że to lotnisko jest gotowe oraz wobec planów budowy Centralnego Portu Lotniczego, rozbudowa portu im. Chopina za 1,6 mld zł nie jest niegospodarnością i marnotrawstwem? Na dokładkę to Radom ma zgodę na loty nocne a Chopin nie ma i jej mieć nie będzie.
Moim zdaniem, ani budowa lotniska w Radomiu nie była marnotrawstwem, ani rozbudowa Chopina nim nie jest. Patrząc na rozwój ruchu lotniczego, jego tempo i skalę, oraz uwarunkowania lokalne i regionalne - oba porty dadzą sobie radę. Tylko warto skończyć z tym strasznym argumentowaniem, które sprowadza się do jednego, że to czego nie zbudowaliśmy my musi być złe.