RADOMIAK - ZAGŁĘBIE LUBIN 0:2 (0:0) (0:2)
Radomiak: Majchrowicz - Ouattara (Ż.), Kingue, Cichocki, Joao Pedro, Lopes (59. Grzesik), Baro (73. Wolski), Kaput (Ż., 73. Camara Ż.), Capita (59. Tapsoba), Alves, Maurides (45. Depu). Rezerwowi: Koptas, Blasco, Camara, Depu, Dieguez, Grzesik, Leandro, Tapsoba, Wolski.
Zagłębie: Buric - Orlikowski, Michalski, Ławniczak (Ż.), Yakuba (Ż.), Radwański (70. Kocaba), Makowski (Ż), Kolan, Dziewiatowski (46. Reguła), Diaz (60. Sypek), Kosidis (60. Rocha.). Rezerwowi: Corluka, Kocaba, Lucic, Matysek, Mróz, Reguła, Rocha, Sypek, Woźniak.
Sędzia: Bartosz Frankowski.
Mecz lepiej zaczęli goście, którzy w 8. minucie przeprowadzili najlepszą swoją akcję - Dziewiatowski podał do Diaza, który wbiegł w pole karne i mocno uderzył w boczną siatkę, tuż przy bliższym słupku.
Później to zieloni mieli więcej z gry. Blisko objęcia prowadzenia byli w 19. minucie, gdy Baro świetnie obsłużył podaniem w polu karnym Mauridesa. Ten sprytnie spróbował podcinki, która minęła Burica, ale niestety także minimalnie słupek, po niewłaściwej stronie.
Ciekawą sytuację podopieczni Joao Henriqusa stworzyli sobie w 37 minucie. Lopes dośrodkował z prawego skrzydła, Maurides głową wycofał do Baro. Portugalczyk uderzył z woleja, lecz niecelnie. Szkoda, bo to do tego momentu była ładna, składna akcja.
Chwilę później Maurides zderzył się czołowo z Orlikowskim, uderzając głową w bark zagłębiaka. Mimo, że Brazylijczyk po konsultacji z doktorem Dworzańskim wróci do gry, to po niespełna dwóch minutach musiał je opuścić. Okazało się, że o ile z głową jest wszystko w porządku, to niedomagał bark napastnika Radomiaka.
W drugą połowę znów lepiej weszli goście. w kilka minut mieli trzy dobre okazje. Najpierw strzał Diaza w ostatniej chwili zablokował na rzut rożny Kingue. Po tym stałym fragmencie gry Alves tak nabił Orlikowskiego, że piłka odbita od jego ochraniacza o centymetry minęła słupek. Po momencie groźnie uderzał Diaz, Majchrowicz dobrze obronił.
W 70. minucie Rocha dobrze podał Sypka, ale ten mając przed sobą tylko Majchrowicza, szukał jeszcze podaniem któregoś z partnerów i zagrał w ciemno w... aut bramowy.
Przez ponad pół godziny Radomiak nie stworzył żadnej wartej odnotowania akcji, choć z czasem uspokoił swą grę i częściej od Zagłębia posiadał piłkę. Dopiero w 83. minucie Tapsoba odebrał piłkę Orlikowskiemu i twarzą w twarz z Buriciem znalazł się Wolski. Górą w tej sytuacji był jednak bramkarz Zagłębia.
W odpowiedzi Reguła dośrodkował w 88. minucie do Sypka, piłkę dobrze trafioną głową musiał z trudem wybijać Majchrowicz. W ostatniej minucie regulaminowego czasu znów Majchrowicz popisał się kunsztem bramkarskim broniąc główkę Ławniczaka.
Sędzia Frankowski doliczy aż 8 minut, ze względu na częste przerwy powodowane faulami i skurczami zawodników, głównie Zagłębia. Radomiak przycisnął w doliczonym czasie, ale bez efektu. Najbliżej w 90+8. minucie był Pedro, ale huknął z 24 metrów pół metra nad poprzeczkę.
W dogrywce, w 96. minucie bomba Yakuby, zza pola karnego trafiła w poprzeczkę. To trochę przebudziło Radomiak. Dobrą okazję po podaniu Quattary miał Grzesik, lecz obronił Buric, a po rzucie różnym, który był konsekwencją tej interwencji, Tapsoba z przewrotki uderzył niecelnie.
W 105+1. minucie, w doliczonym czasie pierwszej połowy dogrywki, Makowski dobrze dośrodkował i Reguła z bliska, głową zdobył gola. Stało się to w momencie, gdy to Radomiak przez dobre 10 minut dominował.
Pedro znowu spróbował w 107. minucie, z dystansu, znów trochę niecelnie. Zawodnicy Zagłębia każdą okazję wykorzystywali by poleżeć na murawie. - Pajace, pajace... - niosło się z trybun, ale sędzia Frankowski się na to nabierać. Mieliśmy doniesienia z murawy, że taką dyspozycję, by leżeć dostali zawodnicy Zagłębia z ławki.
W 120. minucie Reguła dobił Radomiaka. Fatalnie zachował się Alves, który w środku boiska zagrał wprost do młodzieżowca Zagłębia, ten jeszcze ograł w pojedynku jeden na jeden Kingue i pokonał Majchrowicza.
Radomiak przegrał z antyfutbolem Zagłębia Lubin. Nie chcemy oglądać takiej piłki nożnej. Duża w tym zasługa sędziego Frankowskiego, któremu zawodnicy z Zagłębia jawnie grali na nosie, symulując przy każdej okazji i powodując przerwy w grze.
Nie chcemy oglądać takiego Radomiaka. Leszek Ojrzyński wystawił czterech zawodników, którzy sumie nie mieli w tym sezonie rozegranych 45 minut i przez cały mecz łapały ich skurcze. Joao Henriques nie poradził sobie z tym, mieszając niezrozumiale w składzie. Tej drużynie wyraźnie brakuje stabilizacji.
Gołym okiem było widać, że mamy lepszych zawodników, z większym potencjałem od tych z Zagłębia. Ale oni, piłkarsko gorsi, byli cwańsi, dojrzalsi. Nawet jak nam się taka piłka nie podoba - to docenić trzeba zamysł trenera Ojrzyńskiego, Zdając sobie sprawę ze słabości swego zespołu i sędziego Frankowskiego, przekuł je w atuty. Brzydki futbol, ale skuteczny.