Burza była krótka, ale gwałtowna. Każdy krył się, gdzie tylko mógł. Np. dziennikarze po pośpiesznym spakowaniu sprzętu elektronicznego, schowaliy się pod podestem przygotowanym dla kamerzystów i fotoreporterów. Ludzie chowali się pod namiotami punktów gastronomicznych i w... toi-toiach.
Wokół wiatr porwał parasole, pod którymi stały stoliki na sprzet, fruwały też te stoliki. Wiatr porwał również reklamowy balon, który sprawił uraz jednej z kobiet. Po burzy niemal wszyscy widzowie wrócili do oglądania pokazów, które szybko wznowiono. - Brawo dla ludzi. Dla nich był to lekki "szołerek" - skomentował gen. Żabicki.
Air Show 2017 - relacja, foto, wideo z soboty TUTAJ, z niedzieli TUTAJ.