Czwartek 28 marca
Anieli, Renaty, Kastora
RADOM aktualna pogoda

Wiceprezes szpitala na Józefowie: Pilnie potrzebujemy pomocy. Jesteśmy na pierwszej linii frontu

cir 2020-04-06 16:10:00

Więcej chorych wśród personelu niż wśród pacjentów. Brak środków ochrony osobistej i personelu do pracy. Medycy skierowani do pracy na Józefowie przez wojewodę, w zdecydowanej większości nie stawiły się w placówce. O trudnej sytuacji szpitala rozmawiamy z jego wiceprezesem, Łukaszem Skrzeczyńskim.

 

mgr Łukasz Skrzeczyński

Jak już informowaliśmy, liczba osób zakażonych koronawirusem w Mazowieckim Szpitalu Specjalistycznym, zbliżyła się dziś do 200 i placówka na radomskim Józefowie jest największym ogniskiem zarazy w regionie.

Marek Wiatrak: Panie wiceprezesie, najbardziej zmroziła nas informacja z ubiegłego tygodnia, kiedy podano do wiadomości, że w waszym szpitalu jest już 115 osób zakażonych koronawirusem. Dziś jest to już 182 przypadki - 102 zakażenia wśród personelu, 80 wśród pacjentów. Czekacie na kolejne wyniki testów. Można powiedzieć, że to już ok. 200 przypadków. Proszę powiedzieć z czego wynika to, że to akurat szpital na Józefowie jest największym ogniskiem koronawirusa.

Łukasz Skrzeczyński: Jesteśmy największym szpitalem w regionie. Za tym idą kolejne powody, takie jak największa liczba personelu zewnętrznego, pracującego również w innych miejscach. Po drugie, mamy największą liczbę pacjentów.

Ale najważniejsze, my nie powinniśmy mieć tylu pacjentów z koronawirusem. My nie byliśmy do tego przewidziani. Od tego są szpital miejski na Tochtermana, szpital w Kozienicach oraz szpital przy ul. Wołoskiej w Warszawie. Tam powinni być ci pacjenci relokowani, bo to są szpitale wytypowane przez wojewodę dla pacjentów z koronawirusem. To, że ci pacjenci są u nas, jest po prostu dowodem na to, że ten system nie działa.

Świadczy też o tym pomoc wojewody. Szpital w Kozienicach - kilkukrotnie mniejszy - dostał 430 tys. zł na walkę z koronawirusem, szpital miejski 230 tys., a my 60 tys. Nie wiem, jakie inni dostali środki ochrony osobistej, w każdym razie my od wojewody dostaliśmy śladowe ilości w ubiegłym tygodniu. Sam trzykrotnie jeździłem własnym samochodem do Warszawy i za każdym razem ledwie kufer zapełniałem.

Ciągle w waszych komunikatach powtarzacie prośby o wsparcie. Jak ono wygląda?

Więcej nam pomagają mieszkańcy, niż instytucje do tej pomocy powołane, jak wojewoda właśnie. Apelowaliśmy, prosiliśmy w pismach, bo sytuacja jest tragiczna. Tak jak powiedziałem, trzykrotnie kazano nam przyjechać samochodem, osobówką. Opowiem o tym, bo to pokazuje jak ta pomoc wygląda. Pytałem, czy mogę przyjechać większym autem, aby więcej sprzętu zabrać, ale mówiono, że osobowy wystarczy. Wsiadałem więc w swój samochód i pędziłem do urzędu wojewódzkiego w Warszawie na Plac Bankowy. Tam - notabene - bardzo miły pan rozdzielający ten towar, dawał mi tyle, ile mógł, co ledwie zapełniło mój kufer...

Dostaliśmy też telefon z ministerstwa zdrowia, że jedzie dostarczyć nam pomoc wojsko. Okazało się, że przywieźli 70 litrów płynów do dezynfekcji. Śmiech...

Powtórzę, my nie mieliśmy być na pierwszej linii frontu walki z koronawirusem. My mieliśmy zabezpieczyć pacjentów z innymi chorobami. Ale w tej chwili jesteśmy największym ogniskiem epidemii w regionie i wymagamy pilnej pomocy, bo to my jesteśmy na pierwszej linii frontu. Wojewoda mówi tymczasem, że ma miejsca w szpitalach jednoimiennych, a jednocześnie przemianowuje szpital przy Tochtermana na jednoimienny. Po co, skoro są miejsca? Tymczasem my nie mogliśmy relokować zakażonych pacjentów do innych placówek, choć staraliśmy się to robić. Chcemy doprowadzić do tego, by wszystkich pacjentów, którzy mają dodatnie wyniki testów, przewozić do dedykowanych szpitali.

Jak obecnie wygląda wasza współpraca z takimi placówkami jednoimiennymi, jak np. Radomski Szpital Specjalistyczny?

Jesteśmy w trakcie tej procedury. Mam nadzieję, że uda nam się to zrobić w porozumieniu właśnie ze szpitalem miejskim i problem zostanie zażegnany. Jak to będzie przeprowadzone, jest jeszcze za wcześnie, żeby mówić. Obiecuję, że poinformujemy mieszkańców poprzez media, o efektach tej pracy.

Wspomniał Pan o pomocy mieszkańców. Czego jeszcze potrzebujecie?

Mieszkańcy zasypali nas naprawdę taką ilością maseczek chirurgicznych, że już jesteśmy zabezpieczeni. Dziękujemy bardzo, ale apeluję raz jeszcze o pomoc w dostarczaniu środków ochrony osobistej. Potrzebne są nam koniecznie jeszcze maseczki, ale profesjonalne, które mogą w tym momencie być pozyskane jedynie z rezerw strategicznych. W handlu ich nie ma, wszystko jest wykupione.

Nie mogliście przygotować się, zrobić zapasów?

Zrobiliśmy to, podwyższyliśmy nasze stany magazynowe. Były 7-krotnie większe niż zazwyczaj, bo nie mieliśmy wątpliwości, że pojawi się u nas koronawirus. Ale przypominam, szykowaliśmy się na to, że osoby z koronawisem będą przekazywani do dedykowanych placówek, a my będziemy się zajmować pacjentami z pozostałymi schorzeniami.

Ile w sumie pacjentów pozostaje w szpitalu?

W tym momencie 160 pacjentów w szpitalu. To się zmienia, bo jak mówiłem staramy się relokować zakażonych. Wypisujemy też do domu, tych pacjentów, którzy już nie wymagają pobytu u nas.

Brakuje personelu?

Tak, oczywiście, jest dramatyczny niedobór personelu , o czym też wie wojewoda, który poinformował, że kieruje do nas 16 osób. Do tej pory stawiło się trzy, trzy panie pielęgniarki, za co jesteśmy im ogromnie wdzięczni. Każda para rąk się liczy.

Na pozostałych czekacie?

Czas, który wojewoda dał tym osobom w piątek, w nakazie wydanym w trybie natychmiastowej wykonalności - to 12 godzin. Ten czas już dawno minął, więc zakładam, że te osoby już do nas już nie dotrą.

Wiem, że z powodu braku personelu łączycie oddziały.

Tak. Ponadto oddział wewnętrzny II jest maksymalnie opróżniany, poprzez wypisywanie pacjentów do domu. Oczywiście wszystko odbywa się pod kontrolą lekarza, także epidemiologicznego, a w przypadku osoby zakażonej, także pod kontrolą sanepidu i z decyzją administracyjną o izolacji takiej osoby.

Pojawiły się dwa nowe ogniska, na oddziałach onkologii i chirurgii. Pacjenci ujemni zostali zgromadzeni w jednym miejscu, pacjenci dodatni, z koronawirusem, są w innych miejscach. Tyle możemy zrobić, czekając na ich relokację.

Jesteście największym ogniskiem choroby w regionie. Jak Pan myśli, co było punktem zapalnym? Narosły plotki na ten temat.

Tak, niestety również z naszej winy. Jak rozumiem, pyta pan w kontekście pana profesora, który miał być na nartach we Włoszech...

Nie chciałem plotek powtarzać...

Z informacji, które my uzyskaliśmy, bezpośrednio w rozmowie z panem profesorem, wynika, że nie jeździ na nartach, nie był we Włoszech. To wszystko są plotki. Natomiast my nie mamy możliwości, żeby to sprawdzić. Wiemy, że był u nas w pracy.

Jak rozumiem, że to była ta pierwsza osoba zakażona koronawirusem w szpitalu na Józefowie.

Pierwsza zdiagnozowana. Pan profesor mieszka na stałe w Warszawie, pracuje u nas od wtorku do czwartku. Cały zarząd się z nim widział w te dni. W czwartek po pracy pojechał do domu, w poniedziałek poinformował, że źle się czuje, zaś we wtorek poinformował, że w poniedziałek w tygodniu poprzednim był na zjeździe lekarzy, gdzie jedna z osób okazała się zakażona. W związku z tym profesorowi zrobiono test i w środę rano, okazało się, że jest chory na COVID-19.

W wywiadzie do sanepidu profesor podał nazwiska osób, z którymi się kontaktował, m.in. w szpitalu. Osoby te z automatu zostały skierowane na kwarantannę, w tym członkowie zarządu. Wewnętrznym dochodzeniem dotarliśmy do osób, które również twierdziły, że miały z nim kontakt. Od wszystkich tych osób także pobraliśmy wymazy i skierowaliśmy na badania. Nasze wyniki oraz tych osób z najbliższego kontaktu, które wskazał profesor, były ujemne. Wobec tego sanepid zezwolił na zdjęcie z nas domowej kwarantanny i w poniedziałek po godz. 15 już byliśmy w pracy, by uczestniczyć we wszystkich tych działaniach, które dalej się rozwijały.

Czyli tego gwałtownego przyrostu zachorowań nie łączycie z przypadkiem profesora?

Nie mamy powodów ani dowodów, żeby ten przypadek wskazywać jako źródło reszty zachorowań.

Czego życzyć na koniec naszej rozmowy?

Abyśmy obudzili się jak najszybciej w tej starej, ale nowej rzeczywistości. Żeby ta pandemia już minęła. Niestety śmiem jednak twierdzić, że jest to dopiero początek. Skala rozprzestrzeniania się koronawirusa jest tak bardzo duża, że tak naprawdę, nie da się jej opisać. Potrzebujemy środków ochrony osobistej. Chcielibyśmy także, aby pacjenci z koronawirusem, zostali przewiezieni z naszego, do szpitali jednoimiennych, żebyśmy mogli zająć się leczeniem innych przypadków, bo przecież ludzie nagle nie przestali chorować na inne choroby.

Tego wszystkiego życzę wszystkim pacjentom i personelowi Waszego szpitala.

#ZostańwDomu

Komentarze naszych czytelników

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu

Dodaj komentarz

Nie przegap

RADOM aktualna pogoda

Nasza strona wykorzystuje pliki cookies.

Strona używa cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług oraz prowadzenia statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.

Akceptuję, nie pokazuj więcej
Polityka prywatności Ochrona danych osobowych